sobota, 29 czerwca 2013

Chapter 7

Olivier zauważył że dzwonie do kogoś.Szybko przebiegł,wyrwał mi telefon z ręki i uderzył prosto w twarz.Zawyłam z bólu.Jak mogłam być z takim potworem ? Moi rodzice byli ślepi gdy uważali go za najlepszego chłopaka dla mnie.Wybiegłam do sypialni Oliviera i zajrzałam w okno miejąc nadzieję że niedługo przyjedzie mi na ratunek Harry.


*oczami Harrego*
Załamałem sie jak usłyszałem płaczącą Alice,co to miało znaczyć ? Co chciał jej zrobić ten chuj ? Jak go znajde,zabije go.
-Chłopaki wiecie gdzie mieszka ten Olivier ze szkoły,nie pamiętam jak miał na nazwisko ?-zapytałem Lou i Niall'a
-No ja wiem,a co?-odpowiedział na moje pytanie Niall
-Dawaj mi szybko ten adres,coś sie może stać Alice,nie odpuszcze mu tego,zabije frajera jak tylko go zobacze-krzyczałem
Niall podał mi adres.Wybiegłem z domu a za mną Louis,musiałem mieć wsparcie chociaż sam bym sobie też poradził.Ruszyłem z piskiem opon.

____________________________

Po chwili byłem pod blokiem.Wybiegłem z auta.Lou mnie zatrzymał.
-Stary,mam iść z tobą ?-zapytał
-Nie,zostań tu,musze załatwić to sam.
Wbiegłem do klatki,szukałem mieszkania numer 26.
-22...23...24...25..jest 26-powiedziałem do siebie.
Zacząłem walić w drzwi.

*oczami Alice*

Ktoś zaczą dobijać sie do mieszkania Oliviera.Zauważyłam czarnego Range Rovera pod blokiem,miałam nadzieje że to Hazz.
-Dzwoniłaś do niego suko ! Teraz mi za wszystko zapłacisz,za to że od zawsze mnie okłamywałaś.
Olivier sięgną po nóż i przyłożył mi go do gardła.
-Jeśli nie możesz mieć mnie,nie będziesz mieć nikogo-wyszeptał.
Czułam jego obrzydliwy oddech na mojej twarzy,czułam jak zaciska pięści,nóż był coraz bliżej mojego gardła,bliżej i bliżej...
Nagle ktoś wyważył drzwi,tak to był Harry.
-Zostaw ją albo cie zastrzele-powiedział Harry
Wyciągną broń po czym wymierzył ją prosto w głowe Oliviera.
-Jeśli ta suka nie będzie ze mną,nie będzie z nikim-powiedział wściekły Olivier
-Nikt nie będzie kurwa nazywał Alice suką,a zwłaszcza taki frajer jak ty!-krzykną Harry
-Odłóż broń-powiedział szeptem Olivier
-Jak zostawisz Alice-zaprzeczył Harry
-Odłóż kurwa tą broń bo poderżnę jej gardło,rozumiesz ?!
Harry powoli  starannie odłożył na ziemie broń,gdy Olivier popatrzył na mnie Harry postanowił nie dać za wygraną,rzucił sie na Oliviera.Szarpali się,krzyczałam ale na marne.Nagle w drzwiach zobaczyłam Louisa.
Pobiegłam do niego.
-Louis prosze cie,pomóż mi-szlochałam do chłopaka
Louis podszedł do Oliviera i przywalił mu prosto w pysk.
Usłyszałam jak ktoś zawył z bólu.To był Louis...Olivier uderzył go nożem prosto w brzuch,po czym Harry sięgną  po pistolet i strzelił.Strzelił do Oliviera.Niestety nie trafił,chłopak zgią się z bólu.
Harry wzią Louisa na ręce i wybiegł z mieszkania krzycząc do mnie bym biegła za nim.
Wybiegliśmy z kamienicy,za chwile znaleźliśmy sie koło jego samochodu.
Harry położył Lou na fotelu,ja usiadłam razem z nim.



___________________________________


Przepraszam że te dwa ostatnie były takie krótkie ale chciałam dzisiaj dodać dwa,jeden za jutro ponieważ nie wiem czy uda mi sie coś dodać.Jade z przyjaciółką do parku rozrywki i nie wiem czy będę w stanie dodać coś.Może po 22 :)

Ania xx

KOMENTARZ=SZACUNEK DLA AUTORA

Chapter 6

-Aa może miała być ochotę ze mną i z chłopakami wyjechać na dwa dni na wakacje-zapytał Harry
-Harry przecież jest szkoła,nie mogę sobie od tak wyjechać,a poza tym mój tata także nie wiem czy się zgodzi.
-Ej no,pzecież to tylko dwa dni,noo proooosze
-Nie Harry,znam cie raptem 2 dni,Harry nie mam mowy
-Jeszcze zapłacisz mi za to-powiedział szeptem
Co on miał na myśli ? Nie rozumiem go.Raz jest taki słodki,a raz taki oschły,nie do poznania.
Jego zielone oczy tak błyszczą,jego włosy są takie miękkie,tak dobrze mi sie z nim spało.Zaraz,zaraz,co ?
Co jak kurwa powiedziałam ? Nie,Alice,on nie jest dla ciebie.To się źle skończy.
Poszłam ubrać na siebie kurtkę i buty nie zważając na to że jestem w piżamie.
Wyszłam na spacer,byłam u Harrego jedną noc i o jedną za dużo.
Szłam alejkami parku.Nagle spostrzegłam mojego chłopaka.Tak Oliviera.Boże dlaczego akurat teraz ? Będzie mnie nękał pytaniami gdzie byłam ? Co robiłam ?
-Ooo Hej Alice,jak tam u nowego chłoptasia-powiedział sarkastycznie Olivier
-Nie mam żadnego chloptasia-odburknęłam
-Nie a to u kogo nocujesz ? co ?
Olivier wzią moje nadgarstki i przeyciągną do drzewa.
-Co ja ci już nie wystarczam ? Zdradziłaś mnie i teraz musisz za to zapłacić.
-A..ale ja cie nie zdradziłam.
-Zamknij sie i chodź
Olivier pociągną mnie za rękaw.Boże co mnie skusiło iść do tego parku ?
Płakałam całą droge aż Olivier wepchną mnie siłą do auta.Bałam sie do niego odezwać,przecież nigdy sie tak nie zachowywał.

_______________________

Całą droge siedziałam w ciszy i płakałam.Olivier co chwile na mnie spoglądał,czułam jego wzrok.Bałam sie odwrócić do niego,bałam sie tego spojrzenia.

Gdy dojechaliśmy na miejsce zauważyłam kamienice Oliviera.Nie był on zbyt bogaty o czym moi rodzice nie wiedzieli,tak właściwie to tylko tata...
Wyszłam z auta,po czym Oliviera pociągną mnie za ręke i poszedł w strone klatki.
Patrzyłam na niego z obrzydzeniem.
Doszliśmy do mieszkania w którym czuć było zapach papierosów i alkoholu,z resztą od samego Oliviera było tym czuć.
-No więc,za to że mnie zdradziłaś dostaniesz kare,będziesz siedziała u mnie w domu,do tego czasu gdy sam cie nie zabije.Alice nie uwolnisz sie ode mnie.
Czy to on ? To on od początku próbował mnie zabić.To jego się tak strasznie bałam.
Postanowiłam wziąć siebie w garść i wykrzyczeć mu prosto w twarz co o nim myśle
-To ty mnie straszyłeś od początu,to ciebie sie bałam,jak mogłeś,gwałciłeś mnie dokąd byliśmy razem,teraz chcesz sie zemścić dlatego że mieszkam z chłopakiem ponieważ boje sie siedzieć we własnym domu ?
Brzydze sie tobą,zawsze tak było,podobałeś mi się,później jednak poznałam cie bliżej.Nienawidze być przy tobie,nienawidze czuć twojego zapachu,rozumiesz ?
-Jeszcze pożałujesz słów jakie teraz powiedziałaś!
Wykrzyczał mi to prosto w twarz.Jak ja miałam tu spędzić dzień a co dopiero tyle ile on będzie chciał.Co najgorsze on chciał mnie zabić.
Wykręciłam szybko numer Harrego,jeden sygnał....dwa...trzy..
-Halo ? Alice ?
-Harry pomóż mi,Olivier mój chłopak chce mnie..
Olivier zauważył że dzwonie do kogoś.Szybko przebiegł,wyrwał mi telefon z ręki i uderzył prosto w twarz.Zawyłam z bólu.

piątek, 28 czerwca 2013

Chapter 5

Rano obudziłam sie z ogromnym bólem karku.
Nie było już przy mnie Harrego,
Dotknęłam miejsca bólu i nagle poczuła  krew.
-Co ? Skąd ona się tu wzięła ?-powiedziałam sama do siebie.
Szybko wyszłam z łóżka i pobiegłam na dół do Harrego.
-Harry jesteś tu ?
Nikt nie odpowiadał,więc wróciłam do pokoju a z mojego karku nadal sączyła sie krew.
Nagle do mojego pokoju wparował Niall i Louis.
-Harrego nie ma,pojechał na zakupy-powiedział Louis
-Eee..co sie sie stało,na łóżku jest pełno krwi ?-zapytał zdziwiony Niall.
-O mój boże-krzyknęłam po czym zerwałam ze łóżka.
Wbiegłam szybko do łazienki która była w moim pokoju ,wytarłam miejsce gdzie krwawiłam,ale to nic nie pomogło.
-Daj zobacze co ci sie stało
Louis odgarną moje włosy a Niall z uwagą przypatrywał sie każdemu jego ruchowi.
-Mój boże,Alice,ktoś był w nocy w twoim pokoju ?-zapytał Lou
-Nie..znaczy był Harry..miałam zły sen w nocy i przyszedł do mnie.
-Ale zanim Harry przyszedł ?
-No myśle że nie,ale powiedz co tam jest ?-zapytałam zdenerwowana
-Ktoś...ktoś próbował...
-Nie,nie wytrzymam tego,pierwsze ten człowiek który mnie śledził,później chciał mnie zabić,a teraz kolejny raz ? Nie,ja tego nie wytrzymam-przerwałam Louis'owi
-Ale jaki człowiek ? Kto chciał cie zabić ?-zapytał Niall
-Nie wiem,na początku ktoś mnie śledził,później dostałam telefon,no..i ten ktoś powiedział że jest moim koszmarem,nie wiem czy to ten sam ale na następny dzień próbował mnie zabić..ale Harry mnie uratował..-przerwałam,po czym rozkleiłam sie jak dziecko.

Usłyszałam że ktoś wchodzi do domu i krzyczy coś w stylu 'Już jestem'.
Wiedziałam że to Harry,ale nie chciałam schodzić na dół.Chciałam by jak najszybciej wrócił mój tata.
On by mi na pewno pomógł.Ktoś obcy dla mnie jak Harry nic nie zdziała.Jedynie co może mnie chronić.
Usłyszałam że wbiega po schodach na góre.
-Co sie stało ?-zapytał Harry
-Ja..ja przepraszam..nie moge tak dłużej..-powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
Pobiegłam do drzwi na dole i uciekałam jak najdalej sie da.Byłam w parku.Siedziałam na ławce i czułam wzrok przechodniów na mnie.Nie interesowało mnie to.Chciałam sie zabić.Nie miałam ochoty więcej żyć w strachu.
Pobiegłam na dworzec kolejowy miejąc nadzieje że niedługo będzie jechał jakikolwiek pociąg.
Kupiłam w sklepie paczke papierosów i butelke wina.Ostatnie moje pieniądze wydałam.Usiadłam w rogu i zapaliłam jednego z papierosów.Był to mój pierwszy raz,nigdy nie czułam sie tak dobrze jak teraz.Paliłam fajke i popijałam winem.
Nagle zauważyłam że nadjeżdża jeden z pociągów.Podeszłam pod tory.
Coś mi jednak nie pozwalało tego zrobić,ale szłam przed siebie.Gdy pociąg zbliżał sie coraz bardziej nagle ktoś pociągną mnie za ręke.

-Po co to zrobiłeś,nie rozumiesz że chciałam wreszcie przestać cierpieć ? Ten ktoś znowu chciał mnie zabić,nie rozumiesz tego ?-powiedziałam zdenerwowana
-Zabijając sie dajesz mu tylko satysfakcje,ty musisz być silna i znaleźć tego kogoś.Pomoge ci w tym rozumiesz? Pomoge.
To był Harry,przytulił mnie po czym spojrzałam w jego zielone szklące sie od łez oczy.Chłopak przybliżał sie coraz bliżej mnie,jednak ja sie odsunęłam.
-Harry..przepraszam..ja..ja nie moge
-Nie przeprasza sie za takie rzeczy.-powiedział Harry po czym uśmiechną sie.
Nie odwzajemniłam tego,byłam dość pijana po wypiciu całego wina.
Harry prowadził mnie do samochodu,po czym ruszył.Jechaliśmy kilkanaście minut w ciszy.Była taka odrażająca.
Gdy dojechaliśmy do domu wyskoczyłam z auta i pobiegłam na góre zamykając sie w pokoju.
Usłyszałam jedynie..-co jej sie stało?
Reszty nie miałam ochoty słuchać.
Zapaliłam papierosa.
Postanowiłam że zrobię coś czego nigdy nie robiłam.
Poszłam do łazienki,wzięłam czystą  żyletke.Pewnie Harrego.
-Alice wszystko w porządku ?-zapytał Harry
Nie odpowiedziałam.Chciałam żeby dali mi spokój.
-Alice błagam powiedz tylko tak albo nie-błagał Harry.
-Tak-odpowiedziałam po czym zrobiłam pierwsze cięcie.
Polała sie krew.To było uczucie nie do opisania.Czułam sie wspaniale,to była taka ulga.
Do drzwi dobijał sie Harry,ja w tym czasie zrobiłam jeszcze kilka innych cięć.
Nagle chłopak wparował do mojego pokoju.
-Alice,błagam nie rób tego,ja chce żebyś żyła.Pomoge ci we wszystkim,ale prosze nie rób tego.
W oczach Harrego pojawiły sie łzy.
-Przepraszam..ja..ja przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać,wiem co czujesz.
Co on miał na myśli ? Nie zrozumiałam jego odpowiedzi.Czyli on przezywał to samo co ja ?
Zaszliśmy na dół z Harrym do chłopaków.Od razu mnie przytulili.
Chyba wiedzieli o co chodzi.O nic nie pytali.Byłam z tego zadowolona,ponieważ nie lubię o tym mówić.
-Może by rozładowac sytuacje pójdziemy oglądac jakiś film?-zapytał Lou
-Ja jestem na tak-odpowiedział Harry
Poszliśmy do pokoju i wybraliśmy jakąś komedie.Przez cały film sie śmiałam.To było piękne uczucie że ktoś jest tak bardzo mna zainteresowany.
Mimo iż przez cały film zachodziłam się ze śmiechu Harry zauważył że nadal jestem przygnębiona i obją mnie ramieniem.
Było mi tak ciepło i tak dobrze w jego ramionach.Tak bardzo dobrze się w nich czułam.
-Dziękuje ci za wszystko..gdyby nie ty już dawno by mnie tu nie było..-wyszeptałam Harremu po czym pocałowałam go w policzek.
Chłopak uśmiechną sie do mnie.
-Pójde zrobić sobie herbate i zaraz przyjde-powiedziałam chłopakom po czym wyszłam do kuchni.
Gdy zaparzałam sobie herbate poczułam czyjś dotyk na biodrach.

Harry przytulił mnie do siebie.To było takie miłe że taki chłopak troszczy się tak o mnie.
-Aa może miała być ochote ze mną i z chłopakami....


_____________________


Od razu mówie że końcówka nie będzie zboczona.Jeszcze czas na tee.. rzeczy ;))
Ania xx

czwartek, 27 czerwca 2013

Chapter 4

Gdy weszliśmy ujrzałam 2 chłopców na kanapie oglądających telewizje i obżerającymi się chipsami.
-Masz braci ?-zapytałam Harrego
-Nie,mieszkają ze mną koledzy
Weszliśmy w głąb domu.Gdy chłopcy nas ujrzeli od razu ruszyli by sie przywitać.
-Cześć jestem Louis,a to Niall,a ty jesteś ?
-Alice,koleżanka Harrego
Taa...-powiedział Lou i uśmiechną się cwaniacko
-No,Alice będzie ze mną,znaczy z nami mieszkać na razie-oświadczył troche zakłopotany Harry
-A jaką mamy przyjemność że Pani Alice będzie z nami mieszkać-zapytał Niall
-Nie chce o tym mówić..
Wyprzedziłam Hazze w odpowiedzi do pytania Niall'a.Byłam przestraszona tym co sie stało,nie chciałam o tym mówić z nikim.
-Chodź Alice,pokaże ci twój pokój-szepną Harry
Poszłam za nim na góre a moim oczom okazał sie przepiękny pokój z tarasem
-Ten pokój,nie wiem jak to określić..on jest przepiękny
W tym momencie nie wiem co sie stało.Podeszłam do Hazzy i przytuliłam go.On to odwzajemnił.Właśnie tego potrzebowałam.
-Dobra,rozpakuj sie i przyjdź na dół,zaraz może zrobimy coś na kolacje
-Okej,zaraz przyjde
Rzuciłam tylko ciepły uśmiech Hazzie.
Podeszłam do kanapy i "walnęłam" sie na nią.Byłam taka zmęczona ale nie chciałam tego mówić chłopcom.
Spięłam swoje włosy w kucyka,nie rozpakowywałam sie jak na razie.Dziwnie sie strasznie czułam,tak jakbym sie im narzucała.
Szybko o tym zapominając rzuciłam telefon na stolik i ruszyłam na dół.
-No i co robimy ? Jest dosyć późno..-powiedziałam,szczerze ? nie miałam już nic ochoty robić.
-No to może jakieś kanapki na kolacje-rzucił Niall ze szczerym uśmiechem do wszystkich.
-Ja jestem za
Wyciągnęliśmy wszystkie potrzebne rzeczy z lodówki i zaczęliśmy przygotowywać.
Ja wzięłam sie za robienie herbaty a chłopcy zaczęli przyrządzać kanapki.
-Ej chłopaki..ja nie chce..dziękuje ale nie jestem głodna
-Przestań,musisz coś jeść-przerwał mi Harry
-Nie naprawdę,ja napije sie tylko herbaty i tyle
-No jak chcesz,ale ja bym nie opuścił takiej okazji-powiedział Niall
Nagle wszyscy  wybuchnęliśmy śmiechem.
Poszłam z kubkiem herbaty i usiadłam na kanapie w salonie.Po chwili dołączyli do mnie chłopcy.
Ze śmiechem patrzyłam na Nialla jak "wcina" kanapki
-Ja sie ide położyć chłopcy,zmęczona bardzo jestem po tym całym dniu.
-Okej,miłej nocy-powiedział Louis
-Dzięki i wzajemnie-rzuciłam na pożegnanie
Poszłam po schodach na góre do mojego pokoju po czym usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa
Nic nowego sie nie działo.
Odłożyłam laptopa,oczy mi sie same zamykały.Nagle zadzwonił mój telefon,popatrzyłam na wyświetlacz a tam "Tata"
Bardzo sie ucieszyłam że zadzwonił.
-Cześć tato
-Cześć córciu,jak tam w domu ?
-No...tak jakby śpie u kolegi,nie chciałam być sama jak ciebie nie ma w domu.
-Kocham cie bardzo córciu i postaram sie wrócić jak najszybciej
Po tych słowach uśmiechnęłam sie sama do siebie.
-Ja ciebie tez tato.Musze kończyć,jestem wyczerpana tym dzisiejszym dniem.
-Dobrze,śpij spokojnie.Pa
-Pa tato.
Rozłączyłam sie po czym odłożyłam telefon na szafkę i w mgnieniu oka zasnęłam.


_____________________


Stałam na środku pokoju i patrzyłam sie na faceta który próbuje zabić Harrego.Co on chciał ?
Stałam i gapiłam sie jak głupia.Harry wołał o pomoc.Nikt nie przybiegł.Teraz on nie żyje.Co ja zrobiłam ?
Nagle gość który zamordował Harrego podchodził coraz bliżej mnie.
Gdy już złapał moje nadgarstki przyłożył mi nóż do gardła.
-Nie,już nigdy mi tego nie zrobisz.Wole żeby cie tu nie było niż żebyś żyła z żyła z tym chujem.
Zrobił to.Podcią mi gardło.Straciłam przytomność.

__________________________

Obudziłam sie cała zapłakana.Słyszałam jak ktoś idzie w stronę mojego pokoju.
Nie wiedząc nawet kto to podbiegłam i przytuliłam go jak najmocniej mogłam.
Poczułam że to Hazz.
-Co sie stało ? Czemu płaczesz ?
-Śniło mi sie..Harry śnił mi sie ten gość..on..on ciebie zamordował na moich oczach a później mnie
-Pamiętasz jego twarz ?-zapytał Harry
-Nie,nie pamiętam
-Nie martw sie,wszystko będzie dobrze,jestem tu.
-Dziękuje-wyszeptałam mu do ucha.
-Mam sie z tobą położyć ?
Kiwnęłam głowa na tak.Bardzo tego potrzebowałam,tego kogoś kto mnie przytuli a przy Harrym czułam sie taka bezpieczna,za razem gdzieś w głębi duchu czułam ze nadal sie go boje.
Poszłam sie położyć na łóżku a Harrym ze mną.Był taki troskliwy.

________________________

Rano obudziłam sie z ogromnym bólem karku.
Nie było już przy mnie Harrego,
Dotknęłam miejsca bólu i nagle...

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 3

-Wiem już-powiedział Styles.Chwile sie zawahał ale następnie powiedział;
-Pojedziesz ze mną nad morze
-Gdzie ?!-powiedziałam z niedowierzeniem
-Nie powinnaś mi nic dawać za uratowanie życia.Ale chciał bym byś pojechała ze mną nad morze.
-No dobra jeśli cie tym uszczęśliwie
I znowu,zobaczyłam jego piękne zęby.Jego uśmiech...on był taki powalający.
Otrząsnęłam się i weszliśmy do auta.
-To kiedy masz zamiar zabrać mnie nad morze ?-zapytałam
-Dzisiaj
-Co ? Przecież jest późno
-To nic,zobaczysz jak tam jest pięknie
-No dobrze
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod mój dom.Nigdzie sie nie świeciło.
Pierwszy wyszedł Harry i otworzył mi drzwi.
-Dziękuje.-powiedziałam a on znowu pokazał ten swój zabójczy uśmiech
Nigdzie nie świeciły sie światła.To mnie zmartwiło.
Zapukałam do drzwi..jeden raz..potem drugi i nikt nie otwierał.
Zapomniałam że wzięłam ze sobą klucze.Wyciągnęłam je z torby po czym włożyłam je do zamka i przekręciłam.
Weszłam do domu z Harrym ponieważ się bałam.Bałam sie tego co tam zastane.Było ciemno.
Zaświeciłam światło i zauważyłam karteczke na stole.
"Przepraszam kochanie,musiałem wyjechać w delegacje na 2 miesiące.Wiem co sie stało z mamą i cierpie tak samo jak ty.Nic nie trwa wiecznie.Dzwoń jutro ponieważ dzisiaj mam konferencje.
Całuje.Tata xx"
-No super,nie pożegnał sie ani nie napisał gdzie jedzie.
-Nie martw sie,będzie dobrze
-Ale jak ma być dobrze ?! Ktoś chce mnie zabić a ja mam mieszkać sama przez 2 miesiące.Nie będzie dobrze.Gdyby tylko żyła moja mama.-powiedziałam przez łzy
-Ej nie płacz,mam pomysł,zamieszkaj ze mną-
Harry otarł moje łzy a ja po chwili zastanowienia wypaliłam;
-Ale ja cie nie znam,jak moge z tobą mieszkać ?
-Chodzimy do klasy razem,wolisz sama mieszkać w domu i bać sie ? Czy mieszkać ze mną wiedząc ze nic ci sie nie stanie ?
-No dobra.Zgadzam sie.
Poszłam z Harrym na góre wziąć kilka najpotrzebniejszych rzeczy.


_______________________________


Byłam już z Harrym w drodze nad morze.Nie odzywałam sie słowem.Cały czas patrzyłam na droge.
-No i już jesteśmy-wypalił Hazz
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom co tam zobaczyłam.Ten widok wywołał na mojej twarzy wielki uśmiech.


-Łał to jest...to jest niesamowite...

Patrzyłam z niedowierzeniem na wszystkie stragany ozdobione lampkami by były widoczne.
Odbywał sie festyn.Dlatego tak wszystko było oświetlone.
Podeszłam do pierwszej budki i wzięłam wate cukrową.
-Daj ja zapłace-rzekł Harry
-Nie no coś ty,przecież mam pieniądze
Zanim zdążyłam wyciągnąć portfel Harry zapłacił za moją wate a sam sobie wzią drugą.
-Chodź ze mną
Harry chwycił mnie za rękę.
Szliśmy tak kilka minut aż doszliśmy do ostatniego straganu.
Usiedliśmy na piasku i patrzyliśmy na morze.

-Pięknie tu
-No wiem,dlatego cie tu zabrałem.
Czułam jak moje policzki sie rumienią.
Nagle Hazz dostał sms-a
-Chodź już musimy iść
-Już ? A nie możemy jeszcze chwile zostać ?
-Powiedziałem że już musimy iść.
Harry złapał mnie za ręke.Wyrwałam sie mu i poszła szybszym krokiem niż on.Bałam sie na co go stać,co mi może zrobić.
Przepraszam-podbiegł do mnie Hazz i złapał mnie ponownie za ręke
Szliśmy tak,nie przeszkadzało mi to,ale dziwnie sie czułam trzymając za ręke,ekhem..tak właściwie to Harry mnie trzymał za ręke,ja nie potrafiłam go trzymać bojąc sie go.
 Dotarliśmy do auta i ruszyliśmy.Znowu cisza,ale tym razem Hazz to zauwżył i włączył radio.
Leciała jakaś piosenka na co Hazz zaczą śpiewać a mnie brzuch bolał od śmiechu.
-Ej no co ? Ładnie śpiewam
-Tak Harry,pięknie śpiewasz
Zaśmiałam sie pod nosem.

 Gdy dojechaliśmy na miejsce ujrzałam piękny dom.
Wyszłam z auta po czym wzięłam walizki i ruszyłam za Hazzą w strone drzwi.
Gdy weszliśmy ujrzałam....




wtorek, 25 czerwca 2013

Chapter 2

-dlaczego? Dlaczego mnie uratowałeś?-zapytałam przez łzy
Chłopak nic nic nie odpowiedział tylko szedł przed siebie.Bałam sie.Bałam sie jak nigdy.
Nagle weszliśmy do hotelu.
-ale ja nie mogę iść z tobą..muszę wracać do domu..do taty..
-chcesz wracać sama !? 
W oczach chłopaka było widać złość,w moich za to strach,paniczny strach którego nie mogłam uspokoić.
-ja cię nie znam,nie rozumiesz tego
Nagle z nikąd zadzwonił mój telefon.
-halo ?
-nie uwolnisz sie ode mnie,uważaj bo coś sie stanie twojemu chłoptasiowi.
Stałam i nie ruszałam sie.Moje lęki pogłębiały się.
-On...on wie gdzie jestem
-chodź na górę-powiedział to zielonooki nie pytając mnie o zgode.
Weszliśmy do jego pokoju,był bardzo ładny.Usiadlam na łóżku i czułam jak pojedyncze łzy kapią mi na ręce.
Chłopak zauważył to i podał mi husteczke.
-on..on mnie zabije..ja nawet nie wiem kim jest..-mówiłam to łkając.
-nie dam cię skrzywdzić nikomu
W moim brzuchu poczułam ciepło w brzuchu.Ktoś sie przeją moim losem.
Szybko zadzwoniłam do taty.Nie odbierał.Bałam sie że coś mu się stało.
-zabrałeś mnie tu a ja nawet nie znam twojego imienia
-Harry,a ty ?-powiedział oschle
-Alice,co ci sie stało w ręce ?
-a możesz nie zadawać tylu pytań ?!
Nagle strach powrócił,bałam sie go,ale z drugiej strony uratował mi życie.Teraz bałam sie o co kolwiek zapytać.


Chłopak obserwował co sie dzieje za oknem.
-mam iść do domu ?
-oszalałaś ? Zeby ten koleś znowu chciał ci coś zrobic ? Nie ma mowy 
-to chociaż mnie odwiez do domu
-a jest ktoś u ciebie ?
-nie wiem,mój tata...on nie odbiera..
Padłam na podłogę i zaczęłam płakać jak małe dziecko któremu ktoś odebrał najukochańszego misia na świecie.Bałam się że stało sie to samo co mojej mamie.Straciłam najukochańszą osobę w moim życiu.
Kogoś komu mogłam sie wypłakać w samotne dni i cieszyć razem z nią w radosne.
Nie moge w to uwierzyć,został mi tylko tata,ale on nigdy nie zastąpi mi mamy.
-Chodź,pojedziemy i zobaczymy-powiedział oschle Harry
Nie odpowiedziałam tylko ruszyłam za nim.
Weszliśmy do windy.Cisza.Ta cisza była taka głośna.Była nie do wytrzymania.Jednak mój strach wygrywał.Bałam sie coś powiedzieć.
-Boisz sie mnie?
-Nie,dlatego tak myslisz?-odpowiedziałam dość przekonującym tonem
-Widać po twoich oczach,boisz sie mnie.
  Zamilkłam.Skąd on mógł to wiedzieć ?
Wysiedliśmy z windy po czym udaliśmy sie do wyjścia.
Przed hotelem stał samochód Harrego.
-Wsiadaj,zawiozę cie do domu.
-Ale przecież uratowałeś mi życie,musze ci sie odwdzięczyć jakoś
Chłopak zamyślił się na chwile po czym rzekł;
 -Wiem już.....


Przepraszam,że taki krótki jest ten rozdział,ale dzisiaj nie miałam do tego głowy.Miałam urodziny i co chwile ktoś zawracał mi głowe.Obiecuje że jutro dodam dłuuuuuugi. :))

Ania
xx

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Chapter 1

-Marshall co ma znaczyć to spóźnienie ?-powiedziała ostro nowa nauczycielka
-Przepraszam już więcej sie to nie powtórzy-czułam że cała robie sie czerwona
-No mam nadzieje.
Pierwszy dzień na studiach a ja sie spóźniłam.Co za pech tak chciał,cała klasa była wpatrzona we mnie.
Usiadłam na końcu sali,byłam typem szarej myszki,nie chciałam być w centrum uwagi,nie lubiłam tego.
Spojrzałam na chłopaka obok siebie,był ubrany cały na czarno a jego włosy zasłaniały jego oczy.
Pierwszy dzień w szkole dość szybko miną,gdy wychodziłam i ruszyłam w kierunku przystanku który mówiąc był troche daleko.Zaczynało sie ściemniać,nie powiem że sie nie bałam.
Ktoś za mną szedł.Przyśpieszyłam więc kroku,a on zrobił to samo.
Nagle ulga..dotarłam do przystanku..ale ten ktoś nie szedł dalej,staną koło przystanku i chyba tak jak ja też czekał na autobus.
Nie czekając zbyt długo przyjechał mój autobus.Była 18.43.
Zapłaciłam za bilet i usiadłam na samym przodzie,bojąc sie tego kogoś kto także wsiadł do tego autobusu,miałam nadzieje że nie wysiądzie tam gdzie ja.
Jechałam około 10 minut gdy autobus staną na przystanku a ja rzuciłam kierowcy szybkie "Do widzenia"
Szłam ulicą,miałam skręcić w ciemną uliczke która była skrótem do mojego domu,ale panika powróciła gdy zobaczyłam "tajemniczego mężczyznę".Nie przyśpieszał on ani nie zwalniał,ale czułam na ciele jego wzrok.Bałam sie odwrócić.
Doszłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi do domu zamykając je na wszystkie zamki.
Nikogo nie było w domu,ehh..jak zawsze.Rodzice pracowali do 20 więc nie miałam sie co dziwić ze ich nie ma.Nagle zadzwonił mój telefon.
-Alice,obserwuje cie,nie uciekniesz przede mną
-K..kim jesteś ?
-Twoim koszmarem Alice,twoim koszmarem-w słuchawce nieznajomy zaczą się śmiać.
Rozłączyłam sie a telefon sam wypadł mi z rąk.Byłam przerażona.Zaświeciłam w domu wszystkie światła i wbiegłam na góre,zasłoniłam okna by nie było mnie w nich widać po czym poszłam sie myć.
Wzięłam czystą bieliznę i piżame,następnie poszłam do łazienki.Zmyłam z twarzy makijaż którego nie miałam dużo na twarzy,nie lubiłam chodzić umalowana.Przetarłam buzie tonikiem do twarzy i weszłam pod prysznic.
Bardzo lubiłam długie prysznice,zawsze gdy sie myłam nuciłam moją ulubiona piosenkę "Hallelujah"
Gdy wyszłam po 15-nasto minutowym prysznicu ubrałam sie w ciepłą piżamę i wyszłam z łazienki.
-Mamo,Tato jesteście ?
-Tak córciu już wróciliśmy
Odetchnęłam z ulgą gdy usłyszałam głos mojej mamy.Zbiegłam szybko na dół,kochałam moich rodziców najbardziej na świecie.Nikt nie był takim wsparciem dla mnie jak oni,w najgorsze dni podnosili mnie na duchu,nie miałam nikogo innego.Moja przyjaciółka zginęła w wypadku podczas gdy leciała z wakacji z Hiszpanii z powrotem do Londynu.Byłam załamana po tym wypadku,codziennie staram sie chodzić na jej grób.Kochałam ją jak siostrę,a ona odeszła.
Zeszłam na dół,zrobiłam sobie płatki i wróciłam z powrotem na góre.
Weszłam na na Twittera i Facebooka,żadnych powiadomień.
-Pff...żadna nowość-powiedziałam pod nosem
Postanowiłam się położyć,ale zanim usnęłam dostałam sms'a :
-Uważaj na siebie mała,bo może ci sie coś stać-
Wyłączyłam szybko telefon,bałam sie że dostanę kolejne sms'y tej treści.
Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

_____________________________


Rano obudziłam sie z telefonem w ręce.Nie wiedziałam nawet jak to zrobiłam.
Wstałam dość szybko z łóżka,byłam "rannym ptaszkiem" nie lubiłam długo spać.
Wyjęłam z szafki bielizne,czarne rurki,niebieską bluzke z kieszenią na krótki rękaw i marynarke.
Zwinnie ubrałam sie w moje dzisiejsze ciuchy po czym zrobiłam delikatny makijaż.
Włączyłam telefon,na szczęscie nie było w nim żadnych wiadomości,odetchnęłam z ulgą.
W domu była tylko mama która szła do pracy na 9.
Nie chciałam jeść śniadania,nie miałam apetytu.
-No to pa mamo -mówiąc to dałam całusa mamie w policzek.
-No pa kochanie,uważaj na lekcjach.
-Tak,tak mamo-zaśmiałam sie pod nosem.
Ubrałam jeszcze moje ulubione buty i wyszłam z domu.
Była dość ładna pogoda jak na Londyn,słońce świecił,niebo było czyste a na drzewach śpiewały ptaki.
Doszłam do przystanku.Autobus spóźnił się 5 minut ale to nie miało znaczenia ponieważ miałam jeszcze do szkoły 40 minut.
Kupiłam bilet u kierowcy i usiadłam na wprost chłopaka w czarnej bluzie,chyba nawet tego z mojej klasy.
Chłopak podniósł na chwile głowe a ja ujrzałam jego zielone oczy




Zatonęłam w nich przez 2 sekundy,najwidoczniej chłopak sie speszył bo spuścił wzrok.
Nie uśmiechną sie,na jego twarzy było widać obojętność,zobaczyłam blizny na jego nadgarstku.
W głowie miałam jedną myśl.Na jego policzku było widać siniaka,zastanawiało mnie co to mogło być?
Gdy odwróciłam głowę,czułam wzrok chłopaka na mnie.
Nagle usłyszałam nazwe ulicy na której jest moja szkoła.
Ruszyłam do wyjścia,zobaczyłam że chłopak także idzie za mną.Czułam sie tak jak wczoraj gdy tamten mężczyzna szedł za mną.Co on chciał ode mnie ?
Nie bałam sie tak jak wczoraj ponieważ było pełno ludzi,jeden wielki tłok.Każdy śpieszył sie do pracy.
Ale przecież to nie mógł być ten chłopak,przecież on miał 18 lat..On chciał by mi coś zrobić ?
Gdy weszłam do klasy zobaczyłam mojego chłopaka Oliviera,nie mogłam z nim zerwać,mógł by mi coś zrobić,bałam sie go,chociaż moi rodzice uznawali go za ideał.
-No hej mała-powiedział z uśmieszkiem i pocałował mnie w policzek,udawałam że mi sie to podoba
-No hej Olivier...-odpowiedziałam niechętnie.
-Przyjdziesz dzisiaj do mnie po lekcjach ?
-Przepraszam ale nie mogę,chce znaleźć prace i nie mam czasu-powiedziałam to po czym odeszłam do ławki
Pierwszy raz mu sie postawiłam,tak na prawe nie miałam żadnych planów,ale nie raz zdarzyło mi sie do niego przyjść,po czym on mnie gwałcił,nie mówiłam nic rodzicom.Po prostu sie bałam.






__________________________________

Lekcje minęły dość szybko,na każdej lekcji siedziałam na końcu sali obok zielonookiego chłopaka.
Zerkałam czasem na niego a on na mnie.
Gdy wychodziłam ze szkoły nawet nie pożegnałam sie z moim chłopakiem.Szybko wyszłam bo nie chciałam by mnie już widział,znowu by mi afere zrobił że go okłamuje i pobił by mnie.
Poszłam do miasta które nie było daleko do szkoły,po czym weszłam do małej kawiarenki.
W koncie siedział zielonooki,on mnie śledził ?
Nie przejęłam sie tym,zamówiłam sobie kawe i ciastko,które szybko zjadłam poniewaz byłam bardzo głodna.
Wyciągnęłam swojego laptopa z torby i sprawdziłam na internecie informacje o mojej szkole.
No świetnie ! Znowu jest ciemno,będę musiała wracać sama do domu,żeby tym razem ten gość nie szedł za mną.
Wyszłam z kawiarenki wcześniej płacąc za zamówioną kawe i ciastko.
Postanowiłam pójść na nogach główną ulicą,przede mną szła staruszka,więc udawając że pisze coś na telefonie,szłam powoli by owa staruszka szła przede mną.
Obejrzałam sie za siebie.Ktoś zaciągną mnie w krzaki i przyłożył nóż do gardła.
-Ostrzegałem cie żebyś uważała !
O co mu chodzi ? Co ja mu zrobiłam ? Zaczęłam płakać a ten coraz bardziej ściskał moje gardło nożem.
Nagle chłopak upadł na ziemie,a ja korzystając z okazji podniosłam sie z ziemi i zauważyłam zielonookiego.
-Chodź szybko.-powiedział zdenerwowany chłopak łapiąc mnie za nadgarstek
Chłopak zawrócił w strone miasta.Nagle zadzwonił mój telefon.
-Czy mówie z Alice Marshall ?
-Tak,co sie stało ?
-Twoja mama nie żyje
-Ale co jak to ? jak to sie stało ? -w oczach miałam łzy a chłopak nadal mnie ciągną za nadgarstek
-Miała wypadek,dzisiaj,jak wracała z pracy przykro nam.
Rozłączyłam sie ocierając łzy.


Nowy Początek...

Heej,postanowiłam założyć tego bloga ponieważ inspirują mnie opowiadania pewnej dziewczyny...a mianowicie Kasi która pisze niesamowite opowiadania,na których śmieje sie ale również i płacze,mam nadzieje że spodoba wam sie mój blog  xx